"...mogę kochać bez pragnienia posiadania, bez pożądania, niepokoju czy lęku utraty..."
Moje ciało to miejsce, w którym żyję. Jego wielkość i kształt to sprawa pomiędzy mną a Panem Bogiem. Nikt więcej nie jest za nie odpowiedzialny tylko ja sam. W przeszłości być może pozwalałem innym ludziom wpływać na to co robiłem z moim ciałem - co jadłem, piłem i w jaki inny sposób go nadużywałem. Dziś biorę pełną odpowiedzialność za to co robię z moim ciałem i jak ono wygląda. Inni ludzie mogą uważać, że jestem za gruby, za szczupły, że gimnastykuję się za dużo lub za mało, ale to jest już ich problem - nie mój. Nadal uczę się czego moje ciało potrzebuje, żeby operować na najwyższych obrotach, co mogę a czego nie powinienem jeść, jak dużo i czego unikać. Wszystko zależy od moich własnych preferencji i metabolizmu. Moje ciało to dar, który otrzymałem od Boga. Utrzymanie go w jak najlepszym stanie jest moją odpowiedzią na ten Boży dar. Nikt inny nie może mi powiedzieć jak mam dbać o moje ciało, bo nikt inny w nim nie żyje i nie otrzymuje jego wewnętrznych sygnałów. Z chwilą gdy uczciwie postaram się interpretować sygnały dochodzące z mojego ciała – pozostanę w abstynencji i będę zdrowy. Panie, dziękuję Ci za me ciało. I jeszcze jedno: Nie możesz sfabrykować doświadczenia, musisz je przeżyć. (Albert Camus) W przeszłości próbowałem fabrykować własne doświadczenia tak, żeby moje życie było nie kończącą się nigdy krainą bez bólu. Zamiast tego popadłem w uzależnienia i kompulsje, hamując swój rozwój, blokując odczuwanie wszelkiej radości na równi z bólem, doznania dobre i piękne na równi ze złymi. Dziś, choć w naturalny sposób staram się unikać bolesnych doświadczeń, wolę bardziej moje własne uczucia w całej gamie ich intensywności - po to żeby czuć że żyję, że walczę z tym co mnie spotyka, że dzięki temu staję się wolny. Jestem gotowy, żeby spotykało mnie raz jeszcze to, przed czym tak uciekałem w przeszłości, żebym doświadczał każdego momentu tak, jakbym doświadczał go po raz pierwszy w życiu, jak dziecko, które uczy się otaczającego go świata. Na dziś: Nie próbuję już więcej unikać doświadczeń życiowych ani samemu sobie ich wymyślać. Dziś dobrowolnie się im poddaję. Dodatkowo: Problemów jednostki nie wyjaśnia się kładąc nacisk na konflikt pomiędzy tą jednostką a społeczeństwem, lecz kładąc nacisk na ich wzajemne wspieranie się. (Ruth Benedict) Od czasów Romantyzmu, z jego naciskiem na konflikt pomiędzy artystą a społeczeństwem, mamy tendencje żeby wyżej cenić wartości indywidualne i jednostkowe, niż te wynikające z porządku społecznego. Mówimy dużo i namiętnie o prawach jednostki i jej wolnościach, zapominając często o ideach i ideałach społecznych. Być może dlatego właśnie wielu z nas czuje się tak samotnie. Niektórych z nas (szczególnie płci męskiej) wychowano, żeby byli niezależni, polegający tylko na sobie, współzawodniczący z innymi o to, co im się słusznie od życia należy – i być może teraz, jest to dla nas ciężar raczej, niż błogosławieństwo. Dziś mam szansę kreować nowe więzi, nowe związki z innymi ludźmi. Program dwunastu kroków, którym staram się żyć, ostrożnie i celowo wyewoluował we wspierającą się nawzajem społeczność, której podstawą jest wzajemna pomoc, a jej etyka polega na miłości, a nie na współzawodnictwie. Starając się żyć tym programem każdego dnia, niosę też posłanie innym, którzy być może cierpią z powodu życia w izolacji i wyniszczających ich uzależnień i kompulsji. Dumny jestem z tego, że należę do wspólnoty ludzi, którzy nad wszystko inne cenią sobie miłość i życie w społeczeństwie. I jeszcze jedno: Nagle odkryłem, że potrafię kochać kogoś w sposób odpowiedzialny, z poszanowaniem i prawdziwą troską o rozwój tej osoby. Zanim to nastąpiło jednak, cały czas myślałem że moja zdolność do prawdziwego troszczenia się o dobro drugiego człowieka, zanikła we mnie z powodu braku jej używania. Nauczenie się, że tak, że mogę kochać bez pragnienia posiadania, bez pożądania, niepokoju czy lęku utraty – było jednym z najpiękniejszych darów, jaki otrzymałem od programu dwunastu kroków. Wdzięczność za ten dar pozwoliła mi pozostać trzeźwym w wielu trudnych nieraz dla mnie okolicznościach. My Own Body My body is where I live. Its size and shape is a matter between me and my Higher Power. No one else is responsible for my body. In the past, I may have permitted other people to influence what I ate and how much I weighed, but I now take full responsibility. Other people may think that I am too fat or too thin, but that is their problem, not mine. I am learning what my body needs in order to operate at peak efficiency. I am learning to avoid the foods which I do not handle well. What and how much I eat depends on my own preference and the requirements of my metabolism. My body is a gift to me from my Higher Power. Maintaining it in the best possible condition is my response to God’s gift. No one else can tell me how best to maintain my body, since no one else is living in it or receives its inner signals. If I honestly interpret the signals which come from my body, I will stay abstinent and healthy. Thank You for my body. Quoted from the app Food for Thought. Find recovery resources at Hazelden. Best regards: A. Grochowski MD
0 Comments
Zaczynając program dwunastu kroków skłonny byłem wierzyć, że moje problemy i trudności
życiowe spowodowane były w większości przez okoliczności zewnętrzne i otaczających mnie ludzi. Wróg był na zewnątrz. Im bardziej żyłem dwunastoma krokami, tym mocniej uświadamiałem sobie, że moje trudności mieściły się we mnie samym, a nie na zewnątrz i że jedyną osobą, która mogła zmienić ten stan rzeczy - byłem ja sam. Dziś wiem, że podstawą moich wszystkich trudności życiowych było przesadne skoncentrowanie się na sobie, zamiast na tym czego oczekuje ode mnie moja Siła Wyższa. Moje ego (na przykład chęć samodoskonalenia się, schudnięcia, czy pozbycia się wad charakteru) może doprowadzić mnie tylko do pewnego punktu, ale później już mój wzrost wymaga, żebym się tego ego też pozbył. Cóż za ulga, kiedy pozbywam się lęku, frustracji i strachu, które idą w parze ze skoncentrowanym na sobie życiem. Siła Wyższa usuwa moje wady charakteru w krokach szóstym i siódmym, gdy jestem całkowicie na to gotowy – ale nie wcześniej. Na początku jednak powinienem sobie uczciwie uświadomić te wady w krokach czwartym i piątym. Pomagają mi w tym: życie w abstynencji i nie uleganie moim uzależnieniom. Abstynencja zapewnia mi niezbędną uczciwość i energię potrzebną do mojej przemiany. Z chwilą, gdy zaczynam się zmieniać, okoliczności w których przyszło mi żyć i moje relacje z innymi ludźmi także zmieniają się na lepsze. Panie, proszę Cię żebyś usunął moje wady charakteru w taki sposób i w takiej kolejności, w jakiej chcesz Ty (a nie w takiej w jakiej wydaje mi się, że powinny zostać usunięte). I jeszcze jedno: Człowiek rodzi się dzieckiem, jego siłą jest wzrost. (Rabindrath Tagore) Uzależnienie zatrzymuje w połowie drogi mój rozwój emocjonalny i duchowy, pomimo tego że nadal mogę rozwijać się fizycznie i intelektualnie. Choroba ta pozwoliła mi na wzrost fizyczny i intelektualny, lecz pozostałem skarlały emocjonalnie, nie będąc w stanie zapewnić pożywienia tym częściom mnie samego, których żaden pokarm ani nauka nie były w stanie odżywić. Kiedy usłyszałem, że jestem bezsilny wobec moich uzależnień, poczułem ogromną ulgę, wielki ciężar został mi zdjęty z pleców, a moja dusza zatańczyła z radości. Pokonując obsesję, stałem się światłem i nadzieją, wyciągając ręce jak dziecko w kierunku wzrostu, który mi został zabrany. Dziś dziękuję Bogu za cud dochodzenia do zdrowia - za ponowną szansę pracy nad tym, kim mogę się stać. Na dziś: Mój wzrost nie ma ograniczeń. Trzeźwość i abstynencja są tylko początkiem. Dodatkowo: Pokora nie zna upokorzenia. (Joseph Roux) Gdy byłem młodszy, być może udawałem się do innych ludzi po pomoc. Często spotykałem się z odmową i obojętnością. Moi „przyjaciele” i „bliscy” wyśmiewali się ze mnie, kiedy próbowałem się przed nimi otworzyć, albo w inny sposób wykorzystywali moją wrażliwość i podatność na zranienie. Mówiąc w skrócie: czułem się upokorzony, kiedy tylko próbowałem się przed kimś otworzyć. Tak więc postanowiłem nie otwierać się przed nikim ani od nikogo się nie uzależniać. Zamknąłem się w sobie przed innymi i z poczuciem wyższości wierzyłem, że jestem w stanie samemu dać sobie w życiu radę. Dochodząc do zdrowia, zacząłem także uczyć się pokory. Zrozumiałem, że nikt nie jest samotną wyspą, całkowicie odciętą od świata. Dziś nie znam odpowiedzi na wszystkie zadawane mi pytania i potrzebuję pomocy oraz wsparcia tych, którzy naprawdę chcą mi pomóc. Ciężko jest mi być pokornym, kiedy tak często byłem upokarzany, lecz muszę zaryzykować na nowo wyjście naprzeciw innym ludziom; moja nagroda może być zdumiewająca, a przede wszystkim wspaniale jest nie być samemu. Wiem, że nie muszę nadal czuć się upokorzony. Pokora jest oznaką siły, a nie słabości. Dziś siłą wypełnia mnie obcowanie z innymi ludźmi. Pionierom: Człowiekowi uzależnionemu ciężko może być odbudować przyjacielskie stosunku ze swoimi dziećmi…Po jakimś czasie jednak zobaczą, że ich rodzic jest nową osobą i na swój własny sposób dadzą mu (jej) o tym znać…Odtąd już postęp będzie błyskawiczny. Cudowne rezultaty często są wynikiem takiego pojednania. Dochodząc do zdrowia otrzymałem podarunek, którego nigdy nie mógłbym kupić za żadne pieniądze świata. Moje dziecko powiedziało mi, że mnie kocha. Moje dzieci mówiły mi to już przedtem, płacząc: „Tato, wiesz że cię kochamy. Czy nie widzisz co z sobą wyprawiasz?” Nie potrafiłem. Pijany płakałem w poduszkę, przytłoczony nieznanymi mi uczuciami. Dziś popłakałem się także, lecz teraz były to łzy radości, a nie rozpaczy. Nie oskarżam już nikogo o moje niepowodzenia życiowe. Panie, usuń moje wady charakteru, ale tylko wtedy i tylko takie jakie zechcesz Ty sam. Character Dejects Beginning the OA program, we are inclined to feel that our problems and difficulties are largely due to circumstances and other people. The enemy seems to be outside. The more we work the Steps, the more we realize that our troubles are within, rather than without. Furthermore, we learn that the only person we can change is ourself. We see that the root of our difficulty lies in being centered on self instead of centered in our Higher Power, Our egos can take us only so far before we reach a point where continued growth demands that we begin to abandon them. What a relief to get rid of the anxiety, frustration, and fear that go with an ego-centered life! Our Higher Power removes our character defects as we become willing to let go of them. Honest awareness is our first task, and this is facilitated by maintaining abstinence from compulsive overeating. Abstinence gives us the honesty and the energy to change. As we change, circumstances and relationships improve. I ask that You remove my character defects according to Your will. Quoted from the app Food for Thought. Find recovery resources at Hazelden. Best regards:A. Grochowski M Cały czas spotykam się w życiu z wyborami, i często kusi mnie pójście po najmniejszej linii oporu. W obcowaniu z samym sobą i z innymi, jest mi zwykle łatwiej powiedzieć „tak” niż „nie”, lecz powiedzenie „tak” nie zawsze jest najlepszą odpowiedzią. Jeśli jestem zbyt
permisywny (pozwalający samemu sobie i innym na wszystko), staję się miękki i nieefektywny w tym, co robię. Problemem pójścia na łatwiznę jest to, że z czasem staje się on coraz trudniejszy. Jeśli nie kontroluję tego, co i ile jem oraz innych moich uzależnień i kompulsji, już wkrótce spotkają mnie wszystkie konsekwencje otyłości i uciekania w chorobę. Jeśli nie będę kontrolował wydatków, w końcu zabraknie mi na to, na co mi naprawdę potrzeba. Jeśli nie będę postępował moralnie i etycznie, moje życie stanie się chaotyczne i będę żył w stałym strachu i napięciu wewnętrznym. Choć wybranie trudnej prawdy może nie być dla mnie łatwe, to dzięki ćwiczeniu moich mięśni etycznych staję się silny duchowo i zaczynam nabierać szacunku dla samego siebie. Panie, pozwól mi dokonywać w życiu właściwych wyborów. I jeszcze jedno: Nie będzie miał prawdziwych przyjaciół ten, kto boi się zrobić sobie wrogów. (William Hazlitt). Dogadzanie ludziom ma siostrę bliźniaczkę, która nazywa się urazą. Pójście na zbytnie kompromisy, ciągłe uśmiechanie się i mówienie „Tak”, nawet gdy chcę powiedzieć „Nie” – wcześniej czy później odbije się na mnie samym pod postacią niskiego poczucia własnej wartości, a w konsekwencji na moich stosunkach z innymi ludźmi. Strach przed nieopanowanym wybuchem złości, powiedzeniem lub zrobieniem czegoś, czego mogę później żałować – powstrzymuje mnie przed pozwoleniem, żeby inni ludzie mogli poznać mnie lepiej, żeby mogli poznać, co w danej sytuacji czuję. W rezultacie życia dwunastoma krokami, rozwijam w sobie balans emocjonalny, którego potrzebuję żeby móc wyrażać różnicę zdań czy niezgodę, bez okazywania wrogości i złości. Niestety, jak sam przekonałem się o tym w zeszłą sobotę – postęp w tej dziedzinie jest niezmiernie wolny. Zaczyna się od zbudowania poczucia własnej wartości i czucia się dobrze we własnej skórze. Na dziś: Najpierw będę szukał samoaprobaty, dopiero później aprobaty innych ludzi. Dodatkowo: Kiedy masz czyste sumienie, nie obudzą cię grzmoty. (Przysłowie angielskie). Gdy moim życiem rządziło uzależnienie, straciłem wszelkie hamulce moralne i poczucie przyzwoitości. Byłem tak zaabsorbowany zaspokajaniem potrzeb mojej choroby, że pozwoliłem by mój wymyślony świat rządził światem moich najgłębszych przekonań. Całkowicie przestałem zwracać uwagę na moralność i jej wartości. Nawet wtedy, wiedziałem z grubsza jak daleko odszedłem od ubitego szlaku, i wewnętrznie tęskniłem za tym, żeby być znowu w pokoju sam z sobą. Pośrodku moich ucieczek w uzależnienie, zacząłem słyszeć głos, który mówił mi, że nie żyję w zgodzie sam z sobą. Zszedłem ze ścieżki, którą kiedyś, dawno temu obrałem, i wiedziałem o tym dobrze, że błądzę. Tęskniłem za spokojem czystego sumienia, lecz go nie znajdowałem. Byłem sam, na zewnątrz, na mrozie i zimnie. Dlatego przyszedłem do ciepła programu dwunastu kroków. Muszę powrócić do moich wartości, które kiedyś kultywowałem i znowu zacząć żyć w zgodzie sam z sobą. Pomogą mi tutaj przyjaciele z grup wsparcia i moja Siła Wyższa. Moje sumienie jest jedną z najcenniejszych rzeczy, które posiadam, i uczę się wchodzić z nim w kontakt. Pionierom: W każdym przypadku, ból był ceną, jaką płaciliśmy za możliwość rozpoczęcia nowego życia. Opłata ta pozwalała nam dostać więcej, niż sami oczekiwaliśmy. Kupowała nam ona także dawkę pokory, która jak okazało się wkrótce, była doskonałym lekarstwem na ból. Bolesne były dla mnie próby zaprzestania kontrolowania mojego życia i niezbyt mi się to powodziło, a moje życie stało się trudne do zniesienia. Piłem, żeby zapomnieć, ćpałem żeby uciec. Akceptację życia na warunkach, jakie mi ono stawia, mogę osiągnąć tylko poprzez pokorę i doświadczenie, kiedy nie pozostało mi już nic innego, i kiedy zawierzam i oddaję moją wolę i moje życie Bogu, tak jak Go rozumiem. Z moim życiem pod opieką Boga, strach,niepewność, i złość nie są więcej odpowiedziami na te części mojego życia, których raczej nie chciałbym doświadczać. Ból przechodzenia przez życie leczy wiedza, że otrzymałem już wystarczającą siłę duchową, po to, żeby przeżyć. Hard Right or Easy Wrong? We are constantly faced with choices, and often we are tempted to follow the way of least resistance. In our dealings with ourselves and others, it is usually easier to say yes than no, but yes is not always the best answer. If we are too permissive, we become lax and ineffective. The problem with taking the easy way is that it usually ends up being harder in the long run. If we do not control our eating, we will have all of the problems of obesity. If we do not limit our spending, we will eventually lack funds for what we need. If we do not follow moral and ethical principles, our lives become chaotic and we live in constant fear and tension. Although choosing the hard right is difficult, it is by exercising our ethical muscles that we become strong and gain self-respect. By Your grace, may I make the right choices. Quoted from the app Food for Thought. Find recovery resources at Hazelden. Best regards: A. Grochowski MD |
Arkadiusz Grochowski, MD
|