Spędziłem mnóstwo czasu i energii, próbując uporządkować i zaplanować moje życie. Szukałem gorączkowo czegoś, co pomogłoby mi rozwiązać moje problemy – nowej diety, nowej pracy, nowej kochanki. Na dłuższą metę nic nie działało, a im bardziej próbowałem doprowadzić się do porządku, tym bardziej zwyciężały nade mną moje problemy.
Kiedy zacząłem żyć programem dwunastu kroków poradzono mi, żebym „się nie przejmował i pozwolił działać Bogu”. Z początku wydawało mi się to tchórzostwem i marnowaniem czasu. Pomysł pasywnego czekania na Siłę Wyższą, żeby zrobiła za mnie to, czego nie byłem w stanie zrobić sam - obrażał moją dumę i moją iluzję samowystarczalności. Po prostu bałem się „nie przejmować” i zostawić to Jemu. Bóg wymaga ode mnie żebym powierzył Mu moje życie, jeśli chcę otrzymać od Niego moc i życiowe drogowskazy. „Nie przejmowanie się” i „oddanie życia Bogu” związane jest jednak z pewnym ryzykiem, które jeśli gotowy jestem podjąć i jeśli mam w sobie dość odwagi, żeby zmierzyć się z moim strachem – wcześniej czy później otrzymam w końcu spokój wewnętrzny i wsparcie, które są mi tak bardzo potrzebne. Poza tym, to co mam do stracenia za wyjątkiem mojej słabości? Panie, daj mi odwagę kompletnie Ci zaufać. I jeszcze jedno: Chęć jest rozrastającym się olbrzymem, którego płaszcz nigdy nie jest wystarczająco duży, żeby okryć to co już mam. - Ralph Waldo Emerson W moim dotychczasowym życiu „chcę” znacznie przekraczało to co już miałem we wszystkich rzeczach, choć jako człowiek chory - czego pragnąłem najbardziej, to była możliwość „spokojnego” praktykowania moich uzależnień bez negatywnych konsekwencji. Na przykład, żebym mógł jeść tyle ile chcę i kiedy chcę. Lub zapalić sobie cygaro po obiedzie z lampką koniaku... Choroba uzależnień jest symptomem tego właśnie „ja chcę”. Czego chcę jeszcze? Więcej uwagi innych ludzi? Więcej rzeczy? Tak – więcej i jeszcze więcej. Cokolwiek tylko sobie wymarzę, powinienem otrzymywać zawsze na zasadzie, że „ja tego chcę”, choć z drugiej strony prawdą jest, że rzadko tak naprawdę potrzebuję rzeczy, na których mi tak bardzo nieraz zależy. Dziś uczę się, że z mojego życia powinienem wyeliminować bałagan i nadmiar, które zabierają mi czas, miejsce i energię. Dziś jeśli myślę że czegoś potrzebuję, zadaję sobie wtedy pytanie: „Co wniosłoby to do mojego życia?” Na dziś: Prawdziwym źródłem spokoju ducha i dobrych uczuć nie jest otrzymywanie tego co chcę, lecz pragnienie tego co już posiadam. Dodatkowo: Kiedy upadasz i jesteś wykończony, dookoła ciebie zawsze coś się podnosi. Zazwyczaj są to nosy twoich przyjaciół. - Orson Welles Przyjaciół poznaje się w biedzie i wielu z nich sprawdza się w trudnych dla mnie okolicznościach, lecz jeśli moje uzależnienia staną się powszechnie znane – czasami mogę zostać wyizolowany przez chorobę, która i tak zawsze sprawiała, że czułem się samotny. Przyjaciele przestają do mnie dzwonić, zostawiają mnie żony i kochanki, a dzieci wycofują się w popłochu i niezrozumieniu tego co się dzieje. Właśnie wtedy potrzebne jest mi wsparcie. Zaczynam zdawać sobie sprawę, że nie mogę już więcej dźwigać tego wszystkiego w pojedynkę, że zbyt długo już byłem samotny. Potrzebna mi jest siła, płynąca z przynależności do grupy ludzi. Wtedy właśnie zaczyna wchodzić w grę grupa wsparcia i płynąca z niej siła. Program dwunastu kroków oparty jest na miłości, sile i opiece moich towarzyszy niedoli w uzależnieniu, z których wielu też było kiedyś w ciemnych i samotnych miejscach w swoim życiu. Oni rozumieją. Są moimi braćmi i siostrami w chorobie i w zdrowiu. Rozumieją i mnie nie potępiają. Potrafią współczuć mi na zasadzie braterstwa ludzi cierpiących. W miarę jak uczę się zaufania do nich, zaczynam uczestniczyć w nowej komunii przyjaźni, która daje nam siłę i miłość. Kiedy potrzebuję wsparcia, zawsze mogę znaleźć je w programie dwunastu kroków i w mojej grupie wsparcia. Pionierom: Zobaczyliśmy w końcu że obrachunek moralny ma być mój własny, a nie innych ludzi... - Jak to widzi Bill Dlaczego człowiekowi uzależnionemu tak ciężko jest wziąć na siebie odpowiedzialność za własne błędy i przyznać się, że się pomylił? Zawsze uciekałem w uzależnienia, bo czułem się skrzywdzony i niezrozumiany przez innych ludzi, a kiedy zacząłem żyć programem dwunastu kroków - powiedziano mi, żebym raczej przyjrzał się samemu sobie i przyznał się, kiedy nie mam racji. W końcu byłem w stanie to zrobić i przelać moje wady charakteru na papier. Wtedy zobaczyłem to, czym one były naprawdę, te moje wady charakteru – były człowieczeństwem. Nikt nie oczekuje ode mnie, żebym był doskonały! Popełniałem błędy w przeszłości i z pewnością nadal będę je popełniał. Jeśli jednak potrafię być co do nich szczery i szczerze się do nich przyznawać – będę w stanie zaakceptować sam siebie i tych, z którymi dzielą mnie być może różnice poglądów i nieraz - światopoglądów. Z tamtąd dochodzenie do zdrowia to już tylko żabi skok. Bardzo niedaleko. Trusting GodMost of us have spent a great amount of time and energy trying to order and arrange our own lives. We have searched frantically for something to hang on to which would solve our problems—a new diet, a new job, a new lover. Nothing has worked permanently. The harder we have tried to straighten ourselves out the more our problems have defeated us. When we came into the OA program, we were advised to “let go and let God.” At first, this may have seemed to us to be a huge cop-out. The idea of passively waiting for a Higher Power to do for us what we could not do for ourselves was an insult to our pride and our illusions of self-sufficiency. We were afraid to let go. Our Higher Power requires that we be willing to trust Him with our lives in order to receive His strength and direction. From our vantage point of limited knowledge, there is a risk involved in letting go. If we are willing to take this risk and if we have the courage to face our fear, we will eventually receive the peace and support which we so desperately need. Besides, what do we have to lose except our own weakness? Grant me courage to trust You completely. Quoted from the app Food for Thought. Find recovery resources at Hazelden. Best regards:A. Grochowski MD
0 Comments
Leave a Reply. |
Arkadiusz Grochowski, MD
|